czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 7



Na całe szczęście moje wyniki były pozytywne i nie miałam żadnych przeciwwskazań, aby podjąć pracę w reprezentacji.
Zadowolona zbiegłam po szpitalnych schodach i zauważyłam osobę, którą w tym momencie zniszczyła mój dobry humor. Był to Maciek, o którym chciałam zapomnieć i już prawie mi się udało, ale on w najmniej odpowiednim momencie musiał pojawić się w moim prawie poukładanym życiu. Po tym co mi zrobił nie mam najmniejszej ochoty na niego patrzeć, a co dopiero  utrzymywać z nim jakikolwiek kontakt.
-Asia, kochanie.- zaczął, a mi momentalnie zrobiło się niedobrze.
-Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?- zapytałam oczekując na jakąkolwiek satysfakcjonującą mnie odpowiedź, na przykład żebym oddała mu klucze lub zabrała resztę swoich rzeczy.
-Jak to czego, ciebie. –powiedział i zaczął się do mnie zbliżać, po chwili mnie obejmując, wyrwałam się z tego uścisku przeciągu kilku sekund. Na moje szczęście nie był on zbyt dobrze zbudowany, był drobnym mojego wzrostu chamem.
-Pojebało cię do reszty!? Po tym co mi zrobiłeś jeszcze tu bezczelnie przychodzisz i się do mnie przymilasz? Może jeszcze myślisz, że ci wybaczę i do ciebie wrócę? Kaśka ci już nie wystarcza? –zadawałam mu pytanie za pytaniem, krzycząc przy tym niemiłosiernie.
-Przepraszam pana, ale co tu się dzieje? –do akcji wkroczył Bartman odpychając mojego byłego.
-A to co twój nowy chłoptaś?- zapytał z tym swoim głupim uśmieszkiem.
Zbyszek najwyraźniej szykował się do wymierzenia ciosu w twarz Maćka, ale mu w tym przeszkodziłam.
Zwróciłam się w jego stronę i błagalnym tonem wypowiedziałam zdanie:
-Zbyszek proszę cię, chodźmy stąd.
-Zbyszek… a no tak! Przecież to ten twój cały siatkarzyna od siedmiu boleści? Pan Bartman jak mniemam? -zapytał śmiejąc się przy tym.
No cóż… stało się, polała się krew. Dokładniej to krwawił Maciek, który znokautowany przez Bartmana, zbierał na chodniku swoje zęby.
-Pożałujesz tego, a z tobą się jeszcze policzę. –wykrzyczał wskazując mnie palcem.
-Spróbuj ją dotknąć choćby jednym palcem, a wtedy razem policzymy twoje ząbki.- zagroził mu Bartman, potrząsając nim porządnie.
Nie powiem, że poniekąd zaimponował mi w tym momencie swoim zachowaniem.
-Jeszcze zobaczymy. –krzyknął do nas kiedy zaczęliśmy się oddalać od miejsca zdarzenia.
-A weź spierdalaj! –odpowiedział mu Zbyszek na odchodne, odwracając się w jego stronę.
Po upływie kilkudziesięciu sekund, znaleźliśmy się w zbyszkowym samochodzie, który w tym momencie wydawał mi się najbardziej przyjemnym i bezpiecznym miejscem na ziemi. Miałam wrażenie, że przy jego boku nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo.
Niezręczną, ale poniekąd miłą ciszę, przerwał równie miły głos Bartmana.
-Kto to był? –zapytał patrząc mi w oczy.
-Mój były, który zdradził mnie z moją byłą najlepszą przyjaciółką. –odpowiedziałam mu szczerze, jednym tchem, spoglądając w jego zielone tęczówki.
-Acha, o więcej nie pytam. –powiedział i uśmiechnął się do mnie lekko. –No, to teraz chyba mam cię odwieść do domu, co? –zapytał znów posyłając mi nieziemski uśmiech, najwyraźniej chciał poprawić mi humor, ale jak na razie raczej  mu to nie wychodziło.
-Jeśli masz czas i ochotę. –odpowiedziałam mu lekkim uniesieniem kącików swoich ust, który poniekąd wyglądał jak uśmiech.
-Dla ciebie zawsze. –uciął krótko, powalając mnie przy tym swoim zniewalającym uśmiechem. Przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył przed siebie, mknąc co najmniej 100 kilometrów na godzinę.
Wyjaśniłam Zbyszkowi dokładną drogę do mojego miejsca zamieszkania. Zaproponowałam mu w zamian małą rekompensatę w postaci kawy. W końcu musiałam mu się odpłacić za to całe zajście z Maćkiem. Nadal byłam zażenowana oraz zdruzgotana tym całym wydarzeniem. Zibi jak na razie był jedyną osobą, która dowiedziała się o zakończeniu naszej znajomości. Nawet rodzicom się jeszcze nie pochwaliłam i zapewne gdyby nie ta sytuacja przed szpitalem dalej sama bym się z tym truła. Z jednej strony czułam ulgę, że się komuś wygadałam, a z drugiej czułam się źle, że tą osobą stał się mężczyzna, który przed kilkoma dniami całował mnie w hotelowym holu…


______________________________________________________________________
 Witam moje kochane czytelniczki po półrocznej przerwie! :) Możecie się gniewać, ale ja osobiście chyba potrzebowałam tej przerwy. :) Chociaż mam cichą nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Teraz powinno być chyba tylko lepiej. ; p
A tak na marginesie to składam wam najlepsze życzenia z okazji mijających już ŚWIĄT :) wszystkiego co najlepsze. ; * Grey. 

+ zzapraszam na opowiadanie mojej przyjaciółki, które mam nadzieję odżyje. :D  
http://zolty-poranek-z-siatkarzem.blogspot.com/

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 6


-Zgadnij kto to? – powiedział swoim jakże ciepły i miłym głosem .
Teraz miałam już stuprocentową pewność kim jest osobnik o dużych dłoniach.
-Zbyszek? Co ty tu robisz? –odpowiedziałam zaskoczona jego osobą, o on zdjął swoje ręce z moich oczu.
-Przyszedłem  sobie na zakupy. A Ciebie co tu sprowadza? –zadał mi pytanie.
-Musiałam się od stresować. – powiedziałam mu i wskazał ręką na moje „łupy”.
-Łoł . Zaszalałaś, jest jakiś powód? –zapytał z uśmiechem na twarzy.
-A nic. –ucięłam krótko, nie chciałam, żeby on o tym wiedział. Nie chciałam, aby ktokolwiek o tym wiedział. –Muszę być przygotowana na wyjazd do Włoch, wiesz jak to dziewczyny. Właśnie jak ci się układa z Asią? –zapytałam.
-Z tobą? Chyba dobrze. –odpowiedział uśmiechając się promiennie.
-Nie z twoją Asią. –wyjaśniłam mu.
-A szkoda gadać.- uciął krótko i dobry humor się ulotnił.
-Czemu coś się stało?- zapytałam, wiem nie powinnam, ale od zawsze byłam ciekawska, ale też lubię pomagać ludziom rozwiązywać ich problemy. Może minęłam się z powołaniem?
-To skończony rozdział. –odpowiedział.
-Dobra, nie wnikam. Poniekąd wiem co czujesz. –powiedziałam i przez moment siedzieliśmy pogrążeni w ciszy, ale tylko przez moment.
-Co do wtorku, nadal aktualne? – zapytał.
-Ale, że co? –udawałam, że nie wiem o co mu chodzi, choć doskonale wiedziałam co miał na myśli.
-No, czy czasem nie trzeba cię gdzieś podrzucić? –zapytał robiąc przy tym minę myśliciela.
-Wiesz, w sumie plany mi się trochę pozmieniały, więc jeśli masz ochotę przebywać ze mną przez tak długi czas to czemu nie. –udzieliłam mu jakże wyczerpującej odpowiedzi.
-A mam powody, aby się ciebie obawiać? –zapytał z uśmiechem na ustach.
-No wiesz… chyba raczej nie. –odpowiedziałam mu i uśmiechnęłam się. Zbyszek nie musiał nic mówić, samą swoją osobą poprawiał mi humor. Przy nim czułam się tak inaczej, dziwnie.
-Śmiech- , a może przejdziemy się na jakiś spacer, czy coś? –zapytał podnosząc się z krzesła.
-Wiesz najmocniej cię przepraszam, ale muszę pozałatwiać jeszcze kilka spraw. Obiecałam waszemu trenerowi, że dostarczę mu moje wyniki. Wiesz musi mieć pewność, że moja psychika nie wysiądzie po tygodniu przebywania z wami.-powiedziałam śmiejąc się.
-Bardzo zabawne, przecież my jesteśmy bardzo normalni.- robią przy tym minę pięciolatka.
-Czy ja wiem. Spójrz na takiego Winiarskiego, Kurka, albo Igłę, a  zresztą co by tu dużo szukać wystarczy być z tobą sam na sam pięć minut i już można zacząć coś podejrzewać. –mówiłam wciąż się śmiejąc.
-Humor to cię chyba dzisiaj nie opuszcza, a może coś piłaś? –spytał spoglądając mi prosto w oczy.
-Piję tylko z powodu okazji, a humor owszem nie wiem czemu, ale mi dzisiaj dopisuje.- odpowiedziałam mu i wyszliśmy z kawiarni.
-A może podrzucę cię do tego szpitala? –spytał zatrzymując się przede mną.
-Nie. Nie chcę ci robić kłopotu. –powiedziałam opuszczając obszar centrum handlowego.
-Ale nie ma żadnego kłopotu. No, wsiadaj. –powiedział i otworzył mi drzwi od strony pasażera.
Po drodze do szpitala dużo rozmawialiśmy, a przede wszystkim śmialiśmy się. Zbyszek wcale nie jest taki jak twierdzą wszystkie dziewczynki. Jest wrażliwym, a przede wszystkim bardzo zabawnym człowiekiem.
-Poczekasz tu? Będę za najpóźniej dziesięć minut. –powiedziałam, na co on przytaknął.  
Z perspektywy Zbyszka.
Siedzę tak pod tym szpitalem i czekam na kobietę, która w tym momencie wydaje mi się tą jedyną, najważniejszą, tylko mam jeden problem, nie mam zielonego pojęcia jak jej o tym powiedzieć. Odkąd zobaczyłem ją pierwszy raz ciągle o niej myślę. Michalska swoim wybrykiem jedynie ułatwiła mi sprawę, bo ostatnio sam coraz częściej myślałem o tym, aby ją zostawić. Aśka jest inna delikatna, miła, zabawna, a przede wszystkim bardzo różni się od wszystkich dziewczyn. Tylko czy jeśli wyznam jej swoje uczucia… przecież nie mam pewności, czy ona również coś do mnie czuje. Poczekam może coś się zmieni, może między nami coś zaiskrzy …
Minęło może jakieś piętnaście minut i zauważyłam Asię zbiegającą po szpitalnych schodach. Wyglądała pięknie, uśmiechnięta,      pozytywnie nastawiona do życia podążała w stronę parkingu, gdzie ja siedziałem w samochodzie czekając na nią. Ale chwila… jakiś koleś do niej podszedł i zaczął się do niej przytulać, ona wyraźnie nie była z tego zadowolona, wyrywała się z jego uścisku. Zdenerwowany wysiadłem z auta i pobiegłem w jej stronę.
__________________________________________________________
Witam Was po ponad czterech miesiącach przerwy! Rozdział specjalnie dla Katarzyny :) Lecę oglądać mecz! POLSKA BIAŁO-CZERWONI !!! 
Pozdrawiam ;**
DO BOJU POLSKOOOO !!!

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 5


Wsiadłam do mojego BMW i powoli przemierzałam ulice Rzeszowa. Po dziesięciu minutach podróży po zakorkowanym mieście w końcu dotarłam na osiedle, gdzie mieszkał Maciek. Zaparkowałam pod blokiem i wysiadłam z samochodu. Na szczęście miałam klucz do mieszkania i spokojnie mogłam do niego wejść. Maciek nie miał zielonego pojęcia, że już wróciłam, więc postanowiłam zrobić mu niespodziankę.

Wjechałam windą na czwarte piętro i zatrzymałam się na chwilę pod drzwiami z numerem dziewiętnaście. Poprawiłam włosy i otworzyłam drzwi do mieszkania Maćka. Po przekroczeniu progu mieszkania do moich uszu dochodziły jakieś dziwne odgłosy z sypialni, stwierdziłam, że tam pójdę.
To co zobaczyłam przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Mój chłopak, a właściwie to w tym momencie już mój były znajdował się w dość dwuznacznej sytuacji, uwaga i to z moją najlepszą przyjaciółką!? W tym momencie zarówno torebka jak i klucze, które trzymałam w dłoniach znajdowały się już na podłodze, a oni ,,zeskoczyli’’ z siebie. W tym momencie czułam się okropnie jakby ktoś zrzucił na mnie tonę gwoździ, które powbijały mi się we wszystkie części ciała, poczynając od głowy, a kończąc na stopach.

-Asia to nie jest tak jak myślisz. –zaczął Maciek.
No, tak w tej sytuacji mogłam się spodziewać takiego ,,przywitania’’.
-A, co mam myśleć?! Ja wyjeżdżam na kilka dni do pracy, a ty na boku posuwasz … moją przyjaciółkę? –krzyczałam mu prosto w twarz. –I co teraz mamy wspólnie żyć i o tym zapomnieć?! To chyba coś ci się pomyliło! A ty. –powiedziałam do Kaśki i podeszłam do niej. –Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, znamy się od podstawówki, a ty odwalasz mi taki numer? Myślałam, że na tobie mogę polegać.-powiedziałam, a do moich oczu automatycznie napłynęły łzy.
-Ale Aśka to nie tak. –powiedziała moja była przyjaciółka.
-Skończ już! Oboje już skończcie, nie mam nawet ochoty was słuchać! –wykrzyczałam im to prosto w twarz. –W najbliższym czasie ktoś tu przyjdzie po moje rzeczy, które tu zostały. Klucze ci zostawiam.
-Asiaa. –powiedział łagodnym głosem Maciek.
-Skończ. Nie chce was znać! Żegnam państwa, możecie pieprzyć się dalej!- krzyknęłam i trzaskając drzwiami opuściłam to mieszkanie i marzyłam o tym, aby nigdy więcej nie spotkać tych dwóch osób, które jeszcze niedawno tak wiele dla mnie znaczyły.

Wyszłam z bloku, który zamieszkiwał Maciek i jak najszybciej udałam się do mojego samochodu. Gdy do niego wsiadłam oparłam głowę na kierownicy i najzwyczajniej w świecie rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Nie miałam zielonego pojęcia co mam teraz zrobić. Z jednej strony nie mogę się załamać, bo przecież dostałam właśnie pracę moich marzeń i do tego we wtorek wyjeżdżamy do Włoch, ale z drugiej strony najchętniej zamknęłabym się w domu i nie wychodziła z niego przez co najmniej tydzień. Teraz nie mam nawet z kim porozmawiać, ponieważ osobą z którą zdradził mnie mój chłopak byłą moja najlepsza przyjaciółka. Po prostu żyć nie umierać! Po chwili rozmyślań stwierdziłam jednak, że praca jest ważniejsza. Wytarłam twarz chusteczką i ogólnie doprowadziłam się do porządku i już po chwili stałam na zakorkowanych ulicach Rzeszowa.

Po dziesięciu minutach stania w korku dotarłam do ,,Biedronki’’, gdyż muszę uzupełnić lodówkę, a przy okazji kupić jakieś wino, aby opić zakończenie mojego związku. Około godziny siedemnastej znalazłam się w domu. Ogarnęłam trochę mieszkanie i przygotowałam sobie obiad, czyli makaron, a do tego butelka wina. Po skonsumowaniu jakże smacznego posiłku zasiadłam przy telewizorze i zamiast oglądać jakieś chore komedie romantyczne, jak każda dziewczyna, która byłaby teraz w mojej sytuacji, ja włączyłam sobie powtórkę jakiegoś meczu.

O godzinie dwudziestej drugiej zmęczona tym dniem wzięłam długą gorącą kąpiel, a następnie poszłam spać.
Wstałam, na jak dla mnie dość późną porę bo było już sporo po dziesiątej i postanowiłam się za siebie wziąć, bo zbyt dobrze to ja nie wyglądałam. Czerwone, podkrążone oczy i roztrzepane włosy, trochę czasu mi zajęło zanim doprowadziłam się do normalnego stanu. Ubrałam się w zwyczajne sprane dżinsy i do tego założyłam czarny top. Po upływie kolejnej pustej i smutnej godziny skonsumowałam moje śniadanie, czyli musli.

Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, byłam kompletnie sama bez chłopaka, który jeszcze dwa dni temu mówił, że mnie kocha i za mną tęskni i bez mojej ,,najlepszej’’ przyjaciółki, która wskoczyłaby za mną w ogień. Po chwili jakże żmudnych rozmyślań stwierdziłam, że nic mi lepiej nie zrobi na poprawę humoru jak zakupy. Zabrałam ze sobą moją ogromną torebkę na nogi włożyłam baletki i wyszłam z mojego pogrążonego smutkiem mieszkania.

Na zewnątrz pogoda była przepiękna. Słońce świecił, a na niebie nie było ani jednej, nawet najmniejszej chmurki. Postanowiłam  nie marnować tak pięknej pogody i przejść się te piętnaście minut do centrum handlowego. Wkoło rozbrzmiewał się śpiew ptaków i aromat przeróżnego rodzaju kwiatów. Jedyną rzeczą, która w tym momencie mnie dołowała był widok tych wszystkich zakochanych par obściskujących się na każdym kroku. Jeszcze tydzień temu zapewne ja robiłabym to samo spacerując sobie z Maćkiem, ale teraz po raz kolejny zdaję sobie sprawę, że jestem zupełnie sama. Po mojej przechadzce pełnej rozmyślań w końcu dotarłam do centrum handlowego.

Jednak nie ma to jak poprawić sobie humor poprzez zakupy. Obeszłam chyba wszystkie możliwe sklepy.Zmęczona i obładowana torbami pełnymi nowych ciuszków powędrowałam do tutejszej kawiarni, gdzie zamówiłam sobie kawę oraz ciastko z kremem.
Popijając kawę i konsumując ciastko doszłam do wniosku, że jedyną rzeczą która jeszcze jako tako trzyma mnie przy życiu jest moja pasja i zaangażowanie w nią z całego serca. Gdyby nie moją nowa praca pewną znając moją jakże chorą psychikę już dawno zrobiłabym coś głupiego. Postanowiłam, że w ,,pracy’’ postaram się zachowywać bez zmian. Po upływie kilku minut czyjeś duże dłonie zasłoniły moje oczy. Zdezorientowana oraz trochę przestraszona nie miałam pojęcia kim owy osobnik może być .

-Zgadnij kto to? – powiedział swoim jakże ciepły i miłym głosem .
 _____________________________________________________________
Witam Was ! 
Po jakże długiej przerwie i od razu Was za to bardzo PRZEPRASZAM ! Ostatnio w ogóle nie mam na nic czasu, nawet poczytać sobie inne opowiadania, albo chociaż dokończyć czytać książkę, którą ostatnio zaczęłam czytać... a to wszystko przez szkołę, treningi, mecze, czy zajęcia pozalekcyjne. :(
No, ale cóż niedługo święta to będę miała więcej czasu. 
Ostatnio w siatkarskim świecie działo się bardzo dużo ciekawych rzeczy . Między innymi porażka Skry w play-offach i ogromne zamieszanie wśród Skry i Resovii .  Całe szczęście, że moje pasiaki grają dalej ! :) Dzisiaj mecz z Delektą, więc o 20 zasiadamy przed telewizory ! ;( 

środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 4


Chłopcy odśpiewali chyba wszystkie piosenki , którymi podczas naszej podróży raczyło nas obdarzyć RMF . Po około półtora godzinnej jeździe musiałam zjechać na stację . Ja poszłam zapłacić , a chłopcy skorzystać z toalety . Wróciłam do samochodu i czekałam tam na nich . Po około pięciu minutach wrócili do auta.
-Ile można na Was czekać , gorzej niż z kobietami. –powiedziałam im i uśmiechnęłam się .
-Nie marudź ,  tylko trzymaj kawę. –odpowiedział mi Igła i podał mi kubek pachnącego napoju.
-Dzięki. –odpowiedziałam mu i obdarowałam go uśmiechem.
Po skończonym postoju ruszyliśmy w dalszą drogę . Na szczęście tym razem moi towarzysze nie śpiewali. Najpierw trochę porozmawialiśmy, a następnie Igła zasypywał nas kawałami i różnymi anegdotkami ze zgrupowań reprezentacji.
Po około trzydziestu minutach jego twarz się zamknęła, a po upływie kolejnych dziesięciu minut zasnął.
-Jak myślisz długo będzie tak spał? –spytałam Zbyszka.
-Nie wiem, ale jak dla mnie mógłby spać do samego Rzeszowa. –zaśmiał się ,a w tym momencie Krzysiek zaczął chrapać. Zaczęłam się śmiać , próbowałam się powstrzymać lecz nie dałam rady , Zibi do mnie dołączył i po chwili śmialiśmy się razem . Postanowiliśmy się opanować, ponieważ Bartman stwierdził, że lepiej go nie budzić.
Droga do Rzeszowa minęła dość szybko , rozmawiałam trochę ze Zbyszkiem, ponieważ Igła obudził się dopiero jakieś pięć kilometrów przed dotarciem do celu.
-Który z Was pierwszy wysiada? –zapytałam chłopców.
-Ja.-odpowiedział mi Ignaczak.
-A mógłbyś mi powiedzieć gdzie? –spytałam z uśmiechem. Krzysiek wyjaśnił mi jak mam dojechać do miejsca jego zamieszkania. Dom miał dosyć duży z pięknym ogrodem, o który zapewne dba jego żona. Kiedy nasz towarzysz wysiadł zostałam sama z Bartmanem.
-A ty mógłbyś mi powiedzieć gdzie mieszkasz? –zapytałam.
-A co masz zamiar mnie nachodzić? –zapytał z uśmiechem.
-Bardzo zabawne , bo wiesz jeśli chcesz to możesz wysiąść tutaj.-powiedziałam kiedy przejeżdżaliśmy koło jakiegoś zatłoczonego przystanku.
-Lepiej nie , jeszcze jakieś hotki by mnie rozszarpały i co by wtedy było? Takiego drugiego już nie znajdziesz. – powiedział wskazując na swoją twarz.
-Dobra. Weź skończ . –powiedziałam śmiejąc się z niego.
-Ok, ok. Skręć tutaj. –powiedział mi śmiejąc się. –Jesteśmy na miejscu. –powiedział ,gdy wjechaliśmy na jedno z rzeszowskich osiedli.
-Temu panu już dziękujemy. –powiedziałam i wyłączyłam silnik mojego samochodu.
-Może w ramach podziękowania wpadniesz na kawę, albo herbatę? –spytał robiąc przy tym minę zbitego psa.
-A w sumie to co mi szkodzi i tak powiedziałam Maćkowi, że wrócę wieczorem ,a jest dopiero czternasta, więc czemu nie. –odpowiedziałam mu.
-No to zapraszam. –powiedział i wysiedliśmy z samochodu, zamknęłam go ,a następnie wjechaliśmy windą na trzecie piętro.
Mieszkanie Zbyszka było urządzone nowocześnie, a zarazem było w nim przytulnie.
-Rozgość się, tylko nie przeraź się moim bałaganem.-Zibi uśmiechnął się i kazał poczekać mi w salonie, ponieważ mu iść na chwilę iść do sąsiadki. Usiadłam na czarnej kanapie, która okazała się bardzo wygodna. Po upływie niecałych pięciu minut drzwi od mieszkania otworzyły się, a za Zbyszkiem wbiegł mały piesek, przypuszczam, że York.
-Przepraszam, że musiałaś na mnie czekać, ale musiałem po niego iść.-powiedział wskazując palcem na małą psinę.
-Jejku jaki on jest słodki. –powiedziałam głaszcząc pieska po głowie.
-Bobek. –powiedział.
-Że co proszę? –spytałam robiąc przy tym dość dziwną minę.
-On ma na imię Bobek.-powiedział Zbyszek, a ja wybuchłam nie pohamowanym wybuchem śmiechu.
Zbyszek zrobił mi herbatę i rozmawialiśmy przez dłuższy czas na różne tematy. Jeszcze dwa dni temu nie powiedziałabym, że może być tak zabawną i miłą osobą. Wybiła piętnasta, więc stwierdziłam, że muszę się już zbierać.
-To do wtorku.-powiedziałam i już chciałam wychodzić kiedy Bartman przemówił.
-Słuchaj, a może w ramach przeprosin we wtorek to ja Cię odwiozę?- spytał z uśmiechem.
-Nie obraź się, ale na lotnisko mam zamiar jechać z Maćkiem. –powiedziałam, a z jego twarzy można było wyczytać rozczarowanie i …smutek?
-Aa. Ok. To do wtorku. –powiedział i pożegnaliśmy się. Wyszłam przed blok i ruszyłam w kierunku miejsca, w którym był zaparkowany mój samochód.
_________________________________________________________________________________
Nie jest doskonały, ani długi, ale chciałam Wam po prostu coś dodać :)
Pozdrawiam ;*