niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 6


-Zgadnij kto to? – powiedział swoim jakże ciepły i miłym głosem .
Teraz miałam już stuprocentową pewność kim jest osobnik o dużych dłoniach.
-Zbyszek? Co ty tu robisz? –odpowiedziałam zaskoczona jego osobą, o on zdjął swoje ręce z moich oczu.
-Przyszedłem  sobie na zakupy. A Ciebie co tu sprowadza? –zadał mi pytanie.
-Musiałam się od stresować. – powiedziałam mu i wskazał ręką na moje „łupy”.
-Łoł . Zaszalałaś, jest jakiś powód? –zapytał z uśmiechem na twarzy.
-A nic. –ucięłam krótko, nie chciałam, żeby on o tym wiedział. Nie chciałam, aby ktokolwiek o tym wiedział. –Muszę być przygotowana na wyjazd do Włoch, wiesz jak to dziewczyny. Właśnie jak ci się układa z Asią? –zapytałam.
-Z tobą? Chyba dobrze. –odpowiedział uśmiechając się promiennie.
-Nie z twoją Asią. –wyjaśniłam mu.
-A szkoda gadać.- uciął krótko i dobry humor się ulotnił.
-Czemu coś się stało?- zapytałam, wiem nie powinnam, ale od zawsze byłam ciekawska, ale też lubię pomagać ludziom rozwiązywać ich problemy. Może minęłam się z powołaniem?
-To skończony rozdział. –odpowiedział.
-Dobra, nie wnikam. Poniekąd wiem co czujesz. –powiedziałam i przez moment siedzieliśmy pogrążeni w ciszy, ale tylko przez moment.
-Co do wtorku, nadal aktualne? – zapytał.
-Ale, że co? –udawałam, że nie wiem o co mu chodzi, choć doskonale wiedziałam co miał na myśli.
-No, czy czasem nie trzeba cię gdzieś podrzucić? –zapytał robiąc przy tym minę myśliciela.
-Wiesz, w sumie plany mi się trochę pozmieniały, więc jeśli masz ochotę przebywać ze mną przez tak długi czas to czemu nie. –udzieliłam mu jakże wyczerpującej odpowiedzi.
-A mam powody, aby się ciebie obawiać? –zapytał z uśmiechem na ustach.
-No wiesz… chyba raczej nie. –odpowiedziałam mu i uśmiechnęłam się. Zbyszek nie musiał nic mówić, samą swoją osobą poprawiał mi humor. Przy nim czułam się tak inaczej, dziwnie.
-Śmiech- , a może przejdziemy się na jakiś spacer, czy coś? –zapytał podnosząc się z krzesła.
-Wiesz najmocniej cię przepraszam, ale muszę pozałatwiać jeszcze kilka spraw. Obiecałam waszemu trenerowi, że dostarczę mu moje wyniki. Wiesz musi mieć pewność, że moja psychika nie wysiądzie po tygodniu przebywania z wami.-powiedziałam śmiejąc się.
-Bardzo zabawne, przecież my jesteśmy bardzo normalni.- robią przy tym minę pięciolatka.
-Czy ja wiem. Spójrz na takiego Winiarskiego, Kurka, albo Igłę, a  zresztą co by tu dużo szukać wystarczy być z tobą sam na sam pięć minut i już można zacząć coś podejrzewać. –mówiłam wciąż się śmiejąc.
-Humor to cię chyba dzisiaj nie opuszcza, a może coś piłaś? –spytał spoglądając mi prosto w oczy.
-Piję tylko z powodu okazji, a humor owszem nie wiem czemu, ale mi dzisiaj dopisuje.- odpowiedziałam mu i wyszliśmy z kawiarni.
-A może podrzucę cię do tego szpitala? –spytał zatrzymując się przede mną.
-Nie. Nie chcę ci robić kłopotu. –powiedziałam opuszczając obszar centrum handlowego.
-Ale nie ma żadnego kłopotu. No, wsiadaj. –powiedział i otworzył mi drzwi od strony pasażera.
Po drodze do szpitala dużo rozmawialiśmy, a przede wszystkim śmialiśmy się. Zbyszek wcale nie jest taki jak twierdzą wszystkie dziewczynki. Jest wrażliwym, a przede wszystkim bardzo zabawnym człowiekiem.
-Poczekasz tu? Będę za najpóźniej dziesięć minut. –powiedziałam, na co on przytaknął.  
Z perspektywy Zbyszka.
Siedzę tak pod tym szpitalem i czekam na kobietę, która w tym momencie wydaje mi się tą jedyną, najważniejszą, tylko mam jeden problem, nie mam zielonego pojęcia jak jej o tym powiedzieć. Odkąd zobaczyłem ją pierwszy raz ciągle o niej myślę. Michalska swoim wybrykiem jedynie ułatwiła mi sprawę, bo ostatnio sam coraz częściej myślałem o tym, aby ją zostawić. Aśka jest inna delikatna, miła, zabawna, a przede wszystkim bardzo różni się od wszystkich dziewczyn. Tylko czy jeśli wyznam jej swoje uczucia… przecież nie mam pewności, czy ona również coś do mnie czuje. Poczekam może coś się zmieni, może między nami coś zaiskrzy …
Minęło może jakieś piętnaście minut i zauważyłam Asię zbiegającą po szpitalnych schodach. Wyglądała pięknie, uśmiechnięta,      pozytywnie nastawiona do życia podążała w stronę parkingu, gdzie ja siedziałem w samochodzie czekając na nią. Ale chwila… jakiś koleś do niej podszedł i zaczął się do niej przytulać, ona wyraźnie nie była z tego zadowolona, wyrywała się z jego uścisku. Zdenerwowany wysiadłem z auta i pobiegłem w jej stronę.
__________________________________________________________
Witam Was po ponad czterech miesiącach przerwy! Rozdział specjalnie dla Katarzyny :) Lecę oglądać mecz! POLSKA BIAŁO-CZERWONI !!! 
Pozdrawiam ;**
DO BOJU POLSKOOOO !!!

5 komentarzy:

  1. No wreszcie! Świetne jak w sumie każdy od początku . Czekam na 7 mam nadzieje, że nie będzie 4 miesięcznej przerwy leniu. ;P

    OdpowiedzUsuń
  2. A co to za obściskujący Aśkę facecik? Zbysiu, interweniuj, póki nie jest jeszcze za późno! Poza tym, jego myśleniowe wywody - słodkie. :) I niech się nie zastawia, tylko jej o wszystkim powie. Chyba nie chce, aby ktoś sprzątnął mu ją sprzed nosa, nie? :)
    liczę na kolejny o wiele, wiele szybciej! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Postaram się coś dodać jak tylko wrócę do domu ;) Obiecuje! ;*

      Usuń
  3. Jedna prosta rozmowa a ile dała mi radosci :) tak, przy chłopakach mozna wyladowac w psychiatryku...ale raczej dlatego, ze złapie sie na ich punkcie bzika! :)
    Końcówka...Ocho, jak juz Zibi gna z samochodu rozwścieczony to pewne, ze bedzie dym. :)

    Dziekuje za namiary na Twojego bloga. Podoba mi sie tu u Ciebie i bardzo chetnie zostane na dluzej. Oczywiscie lecisz do mojej listy blogow, na ktore chetnie wpadam :)) Mozesz mnie informowac o nowosciach? :)
    Tymczasem zapraszam do siebie na 38 rozdział :)

    Pozdrawiam ;*
    naranja-vb.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń