czwartek, 26 grudnia 2013

Rozdział 7



Na całe szczęście moje wyniki były pozytywne i nie miałam żadnych przeciwwskazań, aby podjąć pracę w reprezentacji.
Zadowolona zbiegłam po szpitalnych schodach i zauważyłam osobę, którą w tym momencie zniszczyła mój dobry humor. Był to Maciek, o którym chciałam zapomnieć i już prawie mi się udało, ale on w najmniej odpowiednim momencie musiał pojawić się w moim prawie poukładanym życiu. Po tym co mi zrobił nie mam najmniejszej ochoty na niego patrzeć, a co dopiero  utrzymywać z nim jakikolwiek kontakt.
-Asia, kochanie.- zaczął, a mi momentalnie zrobiło się niedobrze.
-Czego ty jeszcze ode mnie chcesz?- zapytałam oczekując na jakąkolwiek satysfakcjonującą mnie odpowiedź, na przykład żebym oddała mu klucze lub zabrała resztę swoich rzeczy.
-Jak to czego, ciebie. –powiedział i zaczął się do mnie zbliżać, po chwili mnie obejmując, wyrwałam się z tego uścisku przeciągu kilku sekund. Na moje szczęście nie był on zbyt dobrze zbudowany, był drobnym mojego wzrostu chamem.
-Pojebało cię do reszty!? Po tym co mi zrobiłeś jeszcze tu bezczelnie przychodzisz i się do mnie przymilasz? Może jeszcze myślisz, że ci wybaczę i do ciebie wrócę? Kaśka ci już nie wystarcza? –zadawałam mu pytanie za pytaniem, krzycząc przy tym niemiłosiernie.
-Przepraszam pana, ale co tu się dzieje? –do akcji wkroczył Bartman odpychając mojego byłego.
-A to co twój nowy chłoptaś?- zapytał z tym swoim głupim uśmieszkiem.
Zbyszek najwyraźniej szykował się do wymierzenia ciosu w twarz Maćka, ale mu w tym przeszkodziłam.
Zwróciłam się w jego stronę i błagalnym tonem wypowiedziałam zdanie:
-Zbyszek proszę cię, chodźmy stąd.
-Zbyszek… a no tak! Przecież to ten twój cały siatkarzyna od siedmiu boleści? Pan Bartman jak mniemam? -zapytał śmiejąc się przy tym.
No cóż… stało się, polała się krew. Dokładniej to krwawił Maciek, który znokautowany przez Bartmana, zbierał na chodniku swoje zęby.
-Pożałujesz tego, a z tobą się jeszcze policzę. –wykrzyczał wskazując mnie palcem.
-Spróbuj ją dotknąć choćby jednym palcem, a wtedy razem policzymy twoje ząbki.- zagroził mu Bartman, potrząsając nim porządnie.
Nie powiem, że poniekąd zaimponował mi w tym momencie swoim zachowaniem.
-Jeszcze zobaczymy. –krzyknął do nas kiedy zaczęliśmy się oddalać od miejsca zdarzenia.
-A weź spierdalaj! –odpowiedział mu Zbyszek na odchodne, odwracając się w jego stronę.
Po upływie kilkudziesięciu sekund, znaleźliśmy się w zbyszkowym samochodzie, który w tym momencie wydawał mi się najbardziej przyjemnym i bezpiecznym miejscem na ziemi. Miałam wrażenie, że przy jego boku nie grozi mi żadne niebezpieczeństwo.
Niezręczną, ale poniekąd miłą ciszę, przerwał równie miły głos Bartmana.
-Kto to był? –zapytał patrząc mi w oczy.
-Mój były, który zdradził mnie z moją byłą najlepszą przyjaciółką. –odpowiedziałam mu szczerze, jednym tchem, spoglądając w jego zielone tęczówki.
-Acha, o więcej nie pytam. –powiedział i uśmiechnął się do mnie lekko. –No, to teraz chyba mam cię odwieść do domu, co? –zapytał znów posyłając mi nieziemski uśmiech, najwyraźniej chciał poprawić mi humor, ale jak na razie raczej  mu to nie wychodziło.
-Jeśli masz czas i ochotę. –odpowiedziałam mu lekkim uniesieniem kącików swoich ust, który poniekąd wyglądał jak uśmiech.
-Dla ciebie zawsze. –uciął krótko, powalając mnie przy tym swoim zniewalającym uśmiechem. Przekręcił kluczyk w stacyjce i ruszył przed siebie, mknąc co najmniej 100 kilometrów na godzinę.
Wyjaśniłam Zbyszkowi dokładną drogę do mojego miejsca zamieszkania. Zaproponowałam mu w zamian małą rekompensatę w postaci kawy. W końcu musiałam mu się odpłacić za to całe zajście z Maćkiem. Nadal byłam zażenowana oraz zdruzgotana tym całym wydarzeniem. Zibi jak na razie był jedyną osobą, która dowiedziała się o zakończeniu naszej znajomości. Nawet rodzicom się jeszcze nie pochwaliłam i zapewne gdyby nie ta sytuacja przed szpitalem dalej sama bym się z tym truła. Z jednej strony czułam ulgę, że się komuś wygadałam, a z drugiej czułam się źle, że tą osobą stał się mężczyzna, który przed kilkoma dniami całował mnie w hotelowym holu…


______________________________________________________________________
 Witam moje kochane czytelniczki po półrocznej przerwie! :) Możecie się gniewać, ale ja osobiście chyba potrzebowałam tej przerwy. :) Chociaż mam cichą nadzieję, że nie macie mi tego za złe. Teraz powinno być chyba tylko lepiej. ; p
A tak na marginesie to składam wam najlepsze życzenia z okazji mijających już ŚWIĄT :) wszystkiego co najlepsze. ; * Grey. 

+ zzapraszam na opowiadanie mojej przyjaciółki, które mam nadzieję odżyje. :D  
http://zolty-poranek-z-siatkarzem.blogspot.com/

niedziela, 30 czerwca 2013

Rozdział 6


-Zgadnij kto to? – powiedział swoim jakże ciepły i miłym głosem .
Teraz miałam już stuprocentową pewność kim jest osobnik o dużych dłoniach.
-Zbyszek? Co ty tu robisz? –odpowiedziałam zaskoczona jego osobą, o on zdjął swoje ręce z moich oczu.
-Przyszedłem  sobie na zakupy. A Ciebie co tu sprowadza? –zadał mi pytanie.
-Musiałam się od stresować. – powiedziałam mu i wskazał ręką na moje „łupy”.
-Łoł . Zaszalałaś, jest jakiś powód? –zapytał z uśmiechem na twarzy.
-A nic. –ucięłam krótko, nie chciałam, żeby on o tym wiedział. Nie chciałam, aby ktokolwiek o tym wiedział. –Muszę być przygotowana na wyjazd do Włoch, wiesz jak to dziewczyny. Właśnie jak ci się układa z Asią? –zapytałam.
-Z tobą? Chyba dobrze. –odpowiedział uśmiechając się promiennie.
-Nie z twoją Asią. –wyjaśniłam mu.
-A szkoda gadać.- uciął krótko i dobry humor się ulotnił.
-Czemu coś się stało?- zapytałam, wiem nie powinnam, ale od zawsze byłam ciekawska, ale też lubię pomagać ludziom rozwiązywać ich problemy. Może minęłam się z powołaniem?
-To skończony rozdział. –odpowiedział.
-Dobra, nie wnikam. Poniekąd wiem co czujesz. –powiedziałam i przez moment siedzieliśmy pogrążeni w ciszy, ale tylko przez moment.
-Co do wtorku, nadal aktualne? – zapytał.
-Ale, że co? –udawałam, że nie wiem o co mu chodzi, choć doskonale wiedziałam co miał na myśli.
-No, czy czasem nie trzeba cię gdzieś podrzucić? –zapytał robiąc przy tym minę myśliciela.
-Wiesz, w sumie plany mi się trochę pozmieniały, więc jeśli masz ochotę przebywać ze mną przez tak długi czas to czemu nie. –udzieliłam mu jakże wyczerpującej odpowiedzi.
-A mam powody, aby się ciebie obawiać? –zapytał z uśmiechem na ustach.
-No wiesz… chyba raczej nie. –odpowiedziałam mu i uśmiechnęłam się. Zbyszek nie musiał nic mówić, samą swoją osobą poprawiał mi humor. Przy nim czułam się tak inaczej, dziwnie.
-Śmiech- , a może przejdziemy się na jakiś spacer, czy coś? –zapytał podnosząc się z krzesła.
-Wiesz najmocniej cię przepraszam, ale muszę pozałatwiać jeszcze kilka spraw. Obiecałam waszemu trenerowi, że dostarczę mu moje wyniki. Wiesz musi mieć pewność, że moja psychika nie wysiądzie po tygodniu przebywania z wami.-powiedziałam śmiejąc się.
-Bardzo zabawne, przecież my jesteśmy bardzo normalni.- robią przy tym minę pięciolatka.
-Czy ja wiem. Spójrz na takiego Winiarskiego, Kurka, albo Igłę, a  zresztą co by tu dużo szukać wystarczy być z tobą sam na sam pięć minut i już można zacząć coś podejrzewać. –mówiłam wciąż się śmiejąc.
-Humor to cię chyba dzisiaj nie opuszcza, a może coś piłaś? –spytał spoglądając mi prosto w oczy.
-Piję tylko z powodu okazji, a humor owszem nie wiem czemu, ale mi dzisiaj dopisuje.- odpowiedziałam mu i wyszliśmy z kawiarni.
-A może podrzucę cię do tego szpitala? –spytał zatrzymując się przede mną.
-Nie. Nie chcę ci robić kłopotu. –powiedziałam opuszczając obszar centrum handlowego.
-Ale nie ma żadnego kłopotu. No, wsiadaj. –powiedział i otworzył mi drzwi od strony pasażera.
Po drodze do szpitala dużo rozmawialiśmy, a przede wszystkim śmialiśmy się. Zbyszek wcale nie jest taki jak twierdzą wszystkie dziewczynki. Jest wrażliwym, a przede wszystkim bardzo zabawnym człowiekiem.
-Poczekasz tu? Będę za najpóźniej dziesięć minut. –powiedziałam, na co on przytaknął.  
Z perspektywy Zbyszka.
Siedzę tak pod tym szpitalem i czekam na kobietę, która w tym momencie wydaje mi się tą jedyną, najważniejszą, tylko mam jeden problem, nie mam zielonego pojęcia jak jej o tym powiedzieć. Odkąd zobaczyłem ją pierwszy raz ciągle o niej myślę. Michalska swoim wybrykiem jedynie ułatwiła mi sprawę, bo ostatnio sam coraz częściej myślałem o tym, aby ją zostawić. Aśka jest inna delikatna, miła, zabawna, a przede wszystkim bardzo różni się od wszystkich dziewczyn. Tylko czy jeśli wyznam jej swoje uczucia… przecież nie mam pewności, czy ona również coś do mnie czuje. Poczekam może coś się zmieni, może między nami coś zaiskrzy …
Minęło może jakieś piętnaście minut i zauważyłam Asię zbiegającą po szpitalnych schodach. Wyglądała pięknie, uśmiechnięta,      pozytywnie nastawiona do życia podążała w stronę parkingu, gdzie ja siedziałem w samochodzie czekając na nią. Ale chwila… jakiś koleś do niej podszedł i zaczął się do niej przytulać, ona wyraźnie nie była z tego zadowolona, wyrywała się z jego uścisku. Zdenerwowany wysiadłem z auta i pobiegłem w jej stronę.
__________________________________________________________
Witam Was po ponad czterech miesiącach przerwy! Rozdział specjalnie dla Katarzyny :) Lecę oglądać mecz! POLSKA BIAŁO-CZERWONI !!! 
Pozdrawiam ;**
DO BOJU POLSKOOOO !!!

niedziela, 10 marca 2013

Rozdział 5


Wsiadłam do mojego BMW i powoli przemierzałam ulice Rzeszowa. Po dziesięciu minutach podróży po zakorkowanym mieście w końcu dotarłam na osiedle, gdzie mieszkał Maciek. Zaparkowałam pod blokiem i wysiadłam z samochodu. Na szczęście miałam klucz do mieszkania i spokojnie mogłam do niego wejść. Maciek nie miał zielonego pojęcia, że już wróciłam, więc postanowiłam zrobić mu niespodziankę.

Wjechałam windą na czwarte piętro i zatrzymałam się na chwilę pod drzwiami z numerem dziewiętnaście. Poprawiłam włosy i otworzyłam drzwi do mieszkania Maćka. Po przekroczeniu progu mieszkania do moich uszu dochodziły jakieś dziwne odgłosy z sypialni, stwierdziłam, że tam pójdę.
To co zobaczyłam przekroczyło moje najśmielsze oczekiwania. Mój chłopak, a właściwie to w tym momencie już mój były znajdował się w dość dwuznacznej sytuacji, uwaga i to z moją najlepszą przyjaciółką!? W tym momencie zarówno torebka jak i klucze, które trzymałam w dłoniach znajdowały się już na podłodze, a oni ,,zeskoczyli’’ z siebie. W tym momencie czułam się okropnie jakby ktoś zrzucił na mnie tonę gwoździ, które powbijały mi się we wszystkie części ciała, poczynając od głowy, a kończąc na stopach.

-Asia to nie jest tak jak myślisz. –zaczął Maciek.
No, tak w tej sytuacji mogłam się spodziewać takiego ,,przywitania’’.
-A, co mam myśleć?! Ja wyjeżdżam na kilka dni do pracy, a ty na boku posuwasz … moją przyjaciółkę? –krzyczałam mu prosto w twarz. –I co teraz mamy wspólnie żyć i o tym zapomnieć?! To chyba coś ci się pomyliło! A ty. –powiedziałam do Kaśki i podeszłam do niej. –Myślałam, że jesteśmy przyjaciółkami, znamy się od podstawówki, a ty odwalasz mi taki numer? Myślałam, że na tobie mogę polegać.-powiedziałam, a do moich oczu automatycznie napłynęły łzy.
-Ale Aśka to nie tak. –powiedziała moja była przyjaciółka.
-Skończ już! Oboje już skończcie, nie mam nawet ochoty was słuchać! –wykrzyczałam im to prosto w twarz. –W najbliższym czasie ktoś tu przyjdzie po moje rzeczy, które tu zostały. Klucze ci zostawiam.
-Asiaa. –powiedział łagodnym głosem Maciek.
-Skończ. Nie chce was znać! Żegnam państwa, możecie pieprzyć się dalej!- krzyknęłam i trzaskając drzwiami opuściłam to mieszkanie i marzyłam o tym, aby nigdy więcej nie spotkać tych dwóch osób, które jeszcze niedawno tak wiele dla mnie znaczyły.

Wyszłam z bloku, który zamieszkiwał Maciek i jak najszybciej udałam się do mojego samochodu. Gdy do niego wsiadłam oparłam głowę na kierownicy i najzwyczajniej w świecie rozpłakałam się jak mała dziewczynka. Nie miałam zielonego pojęcia co mam teraz zrobić. Z jednej strony nie mogę się załamać, bo przecież dostałam właśnie pracę moich marzeń i do tego we wtorek wyjeżdżamy do Włoch, ale z drugiej strony najchętniej zamknęłabym się w domu i nie wychodziła z niego przez co najmniej tydzień. Teraz nie mam nawet z kim porozmawiać, ponieważ osobą z którą zdradził mnie mój chłopak byłą moja najlepsza przyjaciółka. Po prostu żyć nie umierać! Po chwili rozmyślań stwierdziłam jednak, że praca jest ważniejsza. Wytarłam twarz chusteczką i ogólnie doprowadziłam się do porządku i już po chwili stałam na zakorkowanych ulicach Rzeszowa.

Po dziesięciu minutach stania w korku dotarłam do ,,Biedronki’’, gdyż muszę uzupełnić lodówkę, a przy okazji kupić jakieś wino, aby opić zakończenie mojego związku. Około godziny siedemnastej znalazłam się w domu. Ogarnęłam trochę mieszkanie i przygotowałam sobie obiad, czyli makaron, a do tego butelka wina. Po skonsumowaniu jakże smacznego posiłku zasiadłam przy telewizorze i zamiast oglądać jakieś chore komedie romantyczne, jak każda dziewczyna, która byłaby teraz w mojej sytuacji, ja włączyłam sobie powtórkę jakiegoś meczu.

O godzinie dwudziestej drugiej zmęczona tym dniem wzięłam długą gorącą kąpiel, a następnie poszłam spać.
Wstałam, na jak dla mnie dość późną porę bo było już sporo po dziesiątej i postanowiłam się za siebie wziąć, bo zbyt dobrze to ja nie wyglądałam. Czerwone, podkrążone oczy i roztrzepane włosy, trochę czasu mi zajęło zanim doprowadziłam się do normalnego stanu. Ubrałam się w zwyczajne sprane dżinsy i do tego założyłam czarny top. Po upływie kolejnej pustej i smutnej godziny skonsumowałam moje śniadanie, czyli musli.

Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić, byłam kompletnie sama bez chłopaka, który jeszcze dwa dni temu mówił, że mnie kocha i za mną tęskni i bez mojej ,,najlepszej’’ przyjaciółki, która wskoczyłaby za mną w ogień. Po chwili jakże żmudnych rozmyślań stwierdziłam, że nic mi lepiej nie zrobi na poprawę humoru jak zakupy. Zabrałam ze sobą moją ogromną torebkę na nogi włożyłam baletki i wyszłam z mojego pogrążonego smutkiem mieszkania.

Na zewnątrz pogoda była przepiękna. Słońce świecił, a na niebie nie było ani jednej, nawet najmniejszej chmurki. Postanowiłam  nie marnować tak pięknej pogody i przejść się te piętnaście minut do centrum handlowego. Wkoło rozbrzmiewał się śpiew ptaków i aromat przeróżnego rodzaju kwiatów. Jedyną rzeczą, która w tym momencie mnie dołowała był widok tych wszystkich zakochanych par obściskujących się na każdym kroku. Jeszcze tydzień temu zapewne ja robiłabym to samo spacerując sobie z Maćkiem, ale teraz po raz kolejny zdaję sobie sprawę, że jestem zupełnie sama. Po mojej przechadzce pełnej rozmyślań w końcu dotarłam do centrum handlowego.

Jednak nie ma to jak poprawić sobie humor poprzez zakupy. Obeszłam chyba wszystkie możliwe sklepy.Zmęczona i obładowana torbami pełnymi nowych ciuszków powędrowałam do tutejszej kawiarni, gdzie zamówiłam sobie kawę oraz ciastko z kremem.
Popijając kawę i konsumując ciastko doszłam do wniosku, że jedyną rzeczą która jeszcze jako tako trzyma mnie przy życiu jest moja pasja i zaangażowanie w nią z całego serca. Gdyby nie moją nowa praca pewną znając moją jakże chorą psychikę już dawno zrobiłabym coś głupiego. Postanowiłam, że w ,,pracy’’ postaram się zachowywać bez zmian. Po upływie kilku minut czyjeś duże dłonie zasłoniły moje oczy. Zdezorientowana oraz trochę przestraszona nie miałam pojęcia kim owy osobnik może być .

-Zgadnij kto to? – powiedział swoim jakże ciepły i miłym głosem .
 _____________________________________________________________
Witam Was ! 
Po jakże długiej przerwie i od razu Was za to bardzo PRZEPRASZAM ! Ostatnio w ogóle nie mam na nic czasu, nawet poczytać sobie inne opowiadania, albo chociaż dokończyć czytać książkę, którą ostatnio zaczęłam czytać... a to wszystko przez szkołę, treningi, mecze, czy zajęcia pozalekcyjne. :(
No, ale cóż niedługo święta to będę miała więcej czasu. 
Ostatnio w siatkarskim świecie działo się bardzo dużo ciekawych rzeczy . Między innymi porażka Skry w play-offach i ogromne zamieszanie wśród Skry i Resovii .  Całe szczęście, że moje pasiaki grają dalej ! :) Dzisiaj mecz z Delektą, więc o 20 zasiadamy przed telewizory ! ;( 

środa, 16 stycznia 2013

Rozdział 4


Chłopcy odśpiewali chyba wszystkie piosenki , którymi podczas naszej podróży raczyło nas obdarzyć RMF . Po około półtora godzinnej jeździe musiałam zjechać na stację . Ja poszłam zapłacić , a chłopcy skorzystać z toalety . Wróciłam do samochodu i czekałam tam na nich . Po około pięciu minutach wrócili do auta.
-Ile można na Was czekać , gorzej niż z kobietami. –powiedziałam im i uśmiechnęłam się .
-Nie marudź ,  tylko trzymaj kawę. –odpowiedział mi Igła i podał mi kubek pachnącego napoju.
-Dzięki. –odpowiedziałam mu i obdarowałam go uśmiechem.
Po skończonym postoju ruszyliśmy w dalszą drogę . Na szczęście tym razem moi towarzysze nie śpiewali. Najpierw trochę porozmawialiśmy, a następnie Igła zasypywał nas kawałami i różnymi anegdotkami ze zgrupowań reprezentacji.
Po około trzydziestu minutach jego twarz się zamknęła, a po upływie kolejnych dziesięciu minut zasnął.
-Jak myślisz długo będzie tak spał? –spytałam Zbyszka.
-Nie wiem, ale jak dla mnie mógłby spać do samego Rzeszowa. –zaśmiał się ,a w tym momencie Krzysiek zaczął chrapać. Zaczęłam się śmiać , próbowałam się powstrzymać lecz nie dałam rady , Zibi do mnie dołączył i po chwili śmialiśmy się razem . Postanowiliśmy się opanować, ponieważ Bartman stwierdził, że lepiej go nie budzić.
Droga do Rzeszowa minęła dość szybko , rozmawiałam trochę ze Zbyszkiem, ponieważ Igła obudził się dopiero jakieś pięć kilometrów przed dotarciem do celu.
-Który z Was pierwszy wysiada? –zapytałam chłopców.
-Ja.-odpowiedział mi Ignaczak.
-A mógłbyś mi powiedzieć gdzie? –spytałam z uśmiechem. Krzysiek wyjaśnił mi jak mam dojechać do miejsca jego zamieszkania. Dom miał dosyć duży z pięknym ogrodem, o który zapewne dba jego żona. Kiedy nasz towarzysz wysiadł zostałam sama z Bartmanem.
-A ty mógłbyś mi powiedzieć gdzie mieszkasz? –zapytałam.
-A co masz zamiar mnie nachodzić? –zapytał z uśmiechem.
-Bardzo zabawne , bo wiesz jeśli chcesz to możesz wysiąść tutaj.-powiedziałam kiedy przejeżdżaliśmy koło jakiegoś zatłoczonego przystanku.
-Lepiej nie , jeszcze jakieś hotki by mnie rozszarpały i co by wtedy było? Takiego drugiego już nie znajdziesz. – powiedział wskazując na swoją twarz.
-Dobra. Weź skończ . –powiedziałam śmiejąc się z niego.
-Ok, ok. Skręć tutaj. –powiedział mi śmiejąc się. –Jesteśmy na miejscu. –powiedział ,gdy wjechaliśmy na jedno z rzeszowskich osiedli.
-Temu panu już dziękujemy. –powiedziałam i wyłączyłam silnik mojego samochodu.
-Może w ramach podziękowania wpadniesz na kawę, albo herbatę? –spytał robiąc przy tym minę zbitego psa.
-A w sumie to co mi szkodzi i tak powiedziałam Maćkowi, że wrócę wieczorem ,a jest dopiero czternasta, więc czemu nie. –odpowiedziałam mu.
-No to zapraszam. –powiedział i wysiedliśmy z samochodu, zamknęłam go ,a następnie wjechaliśmy windą na trzecie piętro.
Mieszkanie Zbyszka było urządzone nowocześnie, a zarazem było w nim przytulnie.
-Rozgość się, tylko nie przeraź się moim bałaganem.-Zibi uśmiechnął się i kazał poczekać mi w salonie, ponieważ mu iść na chwilę iść do sąsiadki. Usiadłam na czarnej kanapie, która okazała się bardzo wygodna. Po upływie niecałych pięciu minut drzwi od mieszkania otworzyły się, a za Zbyszkiem wbiegł mały piesek, przypuszczam, że York.
-Przepraszam, że musiałaś na mnie czekać, ale musiałem po niego iść.-powiedział wskazując palcem na małą psinę.
-Jejku jaki on jest słodki. –powiedziałam głaszcząc pieska po głowie.
-Bobek. –powiedział.
-Że co proszę? –spytałam robiąc przy tym dość dziwną minę.
-On ma na imię Bobek.-powiedział Zbyszek, a ja wybuchłam nie pohamowanym wybuchem śmiechu.
Zbyszek zrobił mi herbatę i rozmawialiśmy przez dłuższy czas na różne tematy. Jeszcze dwa dni temu nie powiedziałabym, że może być tak zabawną i miłą osobą. Wybiła piętnasta, więc stwierdziłam, że muszę się już zbierać.
-To do wtorku.-powiedziałam i już chciałam wychodzić kiedy Bartman przemówił.
-Słuchaj, a może w ramach przeprosin we wtorek to ja Cię odwiozę?- spytał z uśmiechem.
-Nie obraź się, ale na lotnisko mam zamiar jechać z Maćkiem. –powiedziałam, a z jego twarzy można było wyczytać rozczarowanie i …smutek?
-Aa. Ok. To do wtorku. –powiedział i pożegnaliśmy się. Wyszłam przed blok i ruszyłam w kierunku miejsca, w którym był zaparkowany mój samochód.
_________________________________________________________________________________
Nie jest doskonały, ani długi, ale chciałam Wam po prostu coś dodać :)
Pozdrawiam ;*

sobota, 29 grudnia 2012

Rozdział 3


-Dziękuję . –powiedziałam i spojrzałam w górę . Myślałam , że się od niego nie uwolnię .
Odprawiłam wieczorny rytuał przebrałam się w piżamę i już miałam się kłaść , gdy naglę usłyszałam jakieś wycie zza ściany .
-To są jakieś żarty ?! – po raz kolejny zwróciłam się do tego Pana w górze . Miałam nadzieję , że zaraz skończy . Mój sąsiad zza ściany drze się jakby go ze skóry obdzierali . Przykryłam głowę poduszką , ale to nic nie dało . Postanowiłam zacząć walić w ścianę .
-Ej , ty tam czy mógłbyś się uciszyć ?!-krzyknęłam , na co on odpowiedział mi jeszcze głośniejszym ,,śpiewem’’ , a ja dalej stoję i jak głupia walę w tą ścianę . Zrezygnowana usiadłam pod ścianą . Nareszcie cisza lecz po kilku sekund  ktoś zaczyna pukać w moje drzwi . Postanowiłam otworzyć .
-O nie , czego chcesz ? –spytałam , gdy przed moimi oczyma stanęła postać owego ,,wyjca’’ Zbyszka , stał tam owinięty wyłącznie ręcznikiem , a po jego ciele spływały pojedyncze krople wody .
-Myślałem , że to ty coś chcesz skoro tak walisz w tą ścianę . – powiedział i wlepił we mnie te swoje piękne zielone oczyska .
-A nie , wiesz to tak z nudów . –powiedziałam śmiejąc się .
-No to w takim razie nie przeszkadzam . –powiedział i już się odwracał .
-Ty naprawdę jesteś taki głupi , czy tylko udajesz ?
-Ale o co ci chodzi ? –spytał uśmiechając się zniewalająco .
-Na serio myślisz , że waliłam w tą ścianę z nudów ? Chodziło mi o to żebyś w końcu przestał wyć . –powiedziałam mu na co on zaczął się śmiać .
-Ja wyję ?
-Tak ty .
-Ja ?
-Tak ty . –powtórzyłam się .
-Ja ? – spytał po raz kolejny .
-Ile razy mogę powtarzać … -nie dokończyłam , bo właśnie w tym momencie Zbigniew Bartman mnie pocałował , chciałam się od niego oderwać lecz trzymał moją twarz . Kiedy w końcu mi się to udało odsunął się ode mnie i uśmiechnął się cwaniacko , ja tylko na niego spojrzałam i natychmiast zatrzasnęłam mu drzwi przed nosem . Byłam przerażona ? Chyba tak można by nazwać mój obecny stan . Usiadłam pod drzwiami , a kolana przytuliłam do swojej klatki piersiowej i zaczęłam myśleć nad tym co się przed chwilą stało .
Rano obudziłam się ze strasznym bólem pleców , ponieważ zasnęłam na podłodze nawet nie wiem kiedy . Wstałam wzięłam prysznic , i takie tam , a następnie się ubrałam . Włosy upięłam w wysokiego koczka i ruszyłam na śniadanie .
Czemu ja muszę mieć takiego pecha ? Kiedy wychodziłam z pokoju jak na złość z pokoju obok wychodził Zbyszek . Szybko zamknęłam drzwi i żwawym krokiem w milczeniu  ruszyłam do windy . No kurde , zdążył . A już myślałam , że mi się uda Zibi wszedł do windy i drzwi się zamknęły .  Zapanował krępująca cisza , którą po chwili przerwał Zbyszek .
- Jak się spało ? – spytał patrząc na mnie tymi swoimi zielonymi oczyma .
-Dobrze.-ucięłam krótko i wbiłam wzrok w podłogę.
-To fajnie.-odpowiedział i uśmiechnął się.
Na szczęście niezręczną ciszę przerwał dźwięk otwierających się drzwi windy. W ciszy powędrowałam na stołówkę. Zbyszek szedł tuż za mną.
-Mogę się przysiąść? –zapytałam Igłę , Marcina i Kubiaka.
-Oczywiście. –odpowiedział Michał.
Po chwili na moje nieszczęście dosiadł się do nas Zbyszek. Chłopcy rozmawiali i wygłupiali się , a ja w ciszy konsumowałam moją kanapkę. Po chwili zaczął dzwonić mój telefon , a na wyświetlaczu pojawiło się zdjęcie Maćka.
-Przepraszam chłopcy, ale muszę odebrać.
-Jasne nie krępuj się.- odpowiedział Misiek i posłał w moją stronę uśmiech , który odwzajemniłam.
-No hej .- przywitałam się z Maćkiem.
-Cześć kotek kiedy wracasz? –zapytał .
-Dzisiaj wieczorem powinnam wrócić , a co? –spytałam a moi towarzysze cały czas ukradkiem na mnie spoglądali .
-Nic , po prostu się stęskniłem. – odpowiedział mi , a ja się uśmiechnęłam.
-Ha , no to widzimy się wieczorem. –udzieliłam mu odpowiedzi , a następnie się rozłączyłam .
Oczy chłopców momentalnie powędrowały na mnie i zostałam zasypana morzem pytań .
-Mąż? -zapytał Marcin .
-Coś ty głupi jesteś.-naskoczył na niego Igła . –Przecież ona jest za młoda .
-No to może narzeczony?- zapytał Michał.
-Nie po prostu chłopak . –odpowiedział.
-Wiesz , ze we wtorek wyjeżdżamy do Włoch . –oznajmił mi Krzysiek.
-Słyszałam o tym , ale przecież muszę jechać do domu i zabrać jakieś rzeczy , bo mamy tam być jakiś tydzień . –odpowiedziałam mu.
-A daleko mieszkasz ? –zapytał Możdzon .
-W Rzeszowie . –odpowiedziałam z wielkim uśmiechem na twarzy .
-Co? I nigdy Cię nie spotkałem? – powiedział zbulwersowany Igła .
-Widzisz najwidoczniej masz pecha , bo ja cię widziałam  kilka razy na meczach . –odpowiedziałam z jeszcze większym uśmiechem niż przed chwilą .
Rozmawiałam jeszcze przez dłuższą chwilę z Krzyśkiem , Michałem i Marcinem , a mój czwarty towarzysz był jakiś nieobecny. Po skończonym śniadaniu chłopcy mieli trzydzieści minut przerwy , a następni ,,odprawę’’ . Andrea poinformował nas dokładnie o wtorkowym wyjeździe i każdy mógł wracać w swoje rodzinne strony .
Poszłam do pokoju i zabrałam z niego swój bagaż. Przed  wyjściem jeszcze raz sprawdziłam czy wszystko zabrałam i mogłam już ruszać. Zjechałam windą do holu i wyszłam przed hotel gdzie stał Igła z Bartmanem .
-A wy co tu jeszcze robicie ? –zapytałam .
-Czekamy.-uciął krótko Krzyś .
-Na co? –spytałam ich .
-Na taksówkę . –tym razem odpowiedzi udzielił mi Zbyszek .
-Ej , przecież mogę was podrzucić w końcu mieszkamy w tym samym mieście . Oczywiście jeśli chcecie ? –zapytałam i uśmiechnęłam się do nich , oni tylko spojrzeli na siebie i się zgodzili .
-No to chodźcie . – powiedziałam im i ruszyliśmy w stronę BMW X6.
-Niezła bryka. –powiedział Krzysiek z uznaniem.
-Dzięki. –odpowiedziałam i uśmiechnęłam się . Zawsze lubiłam szybkie i ładne samochody.
-Zamawiam tyły. –krzyknął Igła i wpakował się do samochodu. –Sorry Zbysiu, ale nie ma tu dla Ciebie miejsca. –powiedział i rozłożył się na całym tylnym siedzeniu.
Wsiadłam do samochodu i przekręciłam kluczyk.
-Jedziesz z nami? –zapytałam Zbyszka, który nadal stał przed samochodem.
-A , tak sorry zamyśliłem się. –odpowiedział i wsiadł do samochodu, zapiął pas i ruszyliśmy w drogę do Rzeszowa.
_________________________________________________________________________________
Witam!
Dawno mnie tu nie było , wiem i bardzo Was przepraszam . ; )) Rozdział jest jaki jest , nic nie mówię . ; )
Jak to mówią Święta , Święta i po Świętach . Trochę żałuję , ale z drugiej strony się cieszę . W poniedziałek mamy już Sylwestra , a więc żegnamy stary 2012 rok , który był wspaniały pod każdym względem . Jednak w mojej pamięci najbardziej zapadnie 8 lipca : dzień , w którym to nasi cudowni siatkarze wygrali Ligę Światową . A wam jaki moment mijającego roku najbardziej zapisał się w  pamięci ? :) 

Życzę Wam , aby rok 2013 był jeszcze lepszy od 2012 . Aby dostarczył Wam wiele wrażeń i emocji związanych nie tylko siatkówką , żeby spełniły się wszystkie Wasze marzenia i postanowienia ! ;**


sobota, 8 grudnia 2012

Rozdział 2


Przekraczając próg hali do moich nozdrzy wdarł się zapach potu . Słyszałam ich dwunastu wspaniałych no i oczywiście naszego trenera .
-Pani Joanno przedstawię pani teraz naszych chłopców , a następnie załatwimy wszystkie formalności .
-Dobrze .– powiedziałam uśmiechając się .
-Więc pani Joasiu oto i oni . –powiedział otwierając kolejne drzwi tym razem prowadzące na boisko .
Chłopcy akurat rozmawiali o czymś z trenerem , lecz automatycznie na nas spojrzeli . Podeszliśmy bliżej pan Aleksander przedstawił mnie trenerom i całemu sztabowi medycznemu , a następnie chłopcom .
-Ej . Hołota posłuchajcie mnie przez chwilę wydarł się Bielecki . –To jest pani Joanna Chodakowska , wasza nowa fizjoterapeutka .
-Cześć . –odpowiedzieli wszyscy razem .
-Pani Asia zaczyna pracę od jutra , a was proszę o to żebyście nie robili żadnych psikusów . – powiedział .
- Słyszeliście ?To dobrze , a teraz  wracamy do treningu . –powiedział Andrea , a chłopcy wrócili na boisko .
 Pan Alek przedstawił mnie doktorowi Moroniowi , który miał mi przedstawić wszystkie szczegóły . W jego gabinecie wisiało całkiem sporo dyplomów i przeróżnych zdjęć , pod oknem stało biurko , a na nim lampka i jakieś dokumenty . Usiadłam na krześle , następnie wręczyłam mu moje CV , które po chwili zaczął czytać . Po około 15 minutach zaczął mi zadawać różne pytania : Dlaczego właśnie fizjoterapia ? Czemu zdecydowałam się tu pracować ? Czy wiem co wiąże się z tą pracą itd. Ja z ochotą udzieliłam mu odpowiedzi na wszystkie te pytania , powiedział mi jeszcze , że jutro o 10.00 mam się stawić na hali . Po około godzinnym ,,przesłuchaniu’’ wyszłam z jego gabinetu . Postanowiłam zakupić sobie w automacie kawę idąc w tamtą stronę upuściłam wszystkie papiery , które trzymałam w dłoniach . Zaczęłam je zbierać , lecz nagle zauważyłam osobę , która zaczęła mi w tym pomagać  .
-Dziękuję .- odpowiedziałam uśmiechając się do bruneta .
-Nie ma za co . Zbyszek jestem . –powiedział i wyciągnął swoją dłoń do przodu .
-Asia . –odpowiedziałam i uścisnęłam jego dłoń .
-Ty jesteś tą nową fizjoterapeutką ? –spytał , uśmiechając się przy tym .
-Tak , to ja . – odpowiedziałam .
-Kiedy zaczynasz prace  ? –spytał zaciekawiony .
-Od jutra . –odpowiedziałam pobudzona , uśmiechając się przy tym promiennie .
-To dozo baczenia . –powiedział mi posłał w moją stronę cudowny uśmiech .
-Pa . –odpowiedziałam i ruszyłam w stronę automatu . Gdy tak sobie szłam po moją kawę myślałam o tym co się przed chwilą zdarzyło . Nie mogłam uwierzyć w to , co się stało .
Po około godzinie dotarłam do mojego hotelu . Podeszłam do recepcji i otrzymałam swój klucz . Mój pokój znajdował się na czwartym piętrze , więc postanowiłam wybrać windę . Weszłam do pokoju i zostawiłam w nim walizkę . Wzięłam prysznic i przebrałam się . Około osiemnastej wybrałam się do hotelowej stołówki . Otworzyłam drzwi i już chciałam siadać do wcześniej upatrzonego przeze mnie stolika lecz nagle coś , a raczej kogoś zauważyłam . Albo coś było dosypane do tej kawy , albo ja śnię . Przede mną stał Ignaczak z Możdżonkiem .
 - Hej . Czy my się czasem nie znamy ? –zagadał Krzysiek
-Deklu , przecież to jest nasza nowa fizjoterapeutka . Asia , prawda ? – powiedział Marcin i walnął Krzyśka w głowę .
-Ałaa . –Igła wydarł się na Możdżonka .
-Tak to ja . –powiedziałam i uśmiechnęłam się do chłopców .
-Co ty tu w ogóle robisz ? -spytał Krzysiek .
-Ja tymczasowo się tutaj zatrzymuję . A wy ? –spytałam .
-A wiesz , że my też . – powiedział Marcin .
-Tylko wy , tak we dwoje ? –spytałam .
-No , wiesz co ! Nie jesteśmy tutaj wszyscy razem z całym sztabem . Nikt ci nie powiedział ? –spytał Igła .
-O to fajnie . Dobra ja znikam coś zjeść , a potem spaćć . – powiedziałam i pożegnałam się z chłopakami .Zjadłam jakąś sałatkę i opuściłam restaurację .
Pewnym krokiem zmierzałam do pokoju kiedy ktoś na mnie wpadł i to nie byle kto tylko sam pan Bartman we własnej osobie .  
-Ejj , jak łazisz … oO to ty hej .
-Cześć . –odpowiedziałam mu i szłam dalej w kierunku  mojego pokoju .
-Nie uciekaj mi . –powiedział i złapał mnie za ramię  . –Tak ogólnie to co ty tu robisz ? –spytał , a na jego twarzy pojawił się uśmiech .
-Tymczasowo mieszkam . – powiedziałam i wysiliłam się na uśmiech .
-Tak ? To fajnie .
-Po prostu super . – powiedziałam bez entuzjazmu . –Mógłbyś mnie w końcu puścić , bo chciałabym już iść do swojego pokoju ?!
-Aaa . – dopiero teraz zorientował się , że nadal trzyma moją rękę . –A gdzie masz pokój ? –spytał .
-318 . –powiedziałam idąc przed siebie .
-318 powiadasz ? Ja mam 319 . – powiedział i wyszczerzy się do mnie .
-Nawet nie wiesz jak ta wiadomość odmieniła moje życie . – powiedziałam całkiem obojętnie i zatrzymałam się przed drzwiami mojego pokoju . –Żegnam .
-Dobranoc . – odpowiedział mi i uśmiechnął się do mnie , odwzajemniłam uśmiech i weszłam do pokoju zatrzaskując za sobą drzwi . 
______________________________________________________________________
Witam . :)
Długo mnie tutaj nie było ... Wczoraj turniej dosyć udany . ; )) 
Zostawiam was tutaj z nowym drugim rozdziałem i zapraszam was na mojego drugiego bloga : http://volleyball-my-lifee.blogspot.com/

niedziela, 25 listopada 2012

Rozdział 1


Wszystko układało się po mojej myśli mam chłopaka , który mnie kocha , wreszcie ukończyłam studia na moim wymarzonym kierunku i nawet nie wyobrażałam sobie , że może być lepiej . Nigdy w życiu nie spodziewałam się , że w moim życiu może wydarzyć się coś tak cudownego .
 Ostatnio dowiedziałam się od mojego byłego profesora , że sztab medyczny naszej reprezentacji w piłce siatkowej mężczyzn szuka fizjoterapeuty . Raz kozie śmierć postanowiłam wysłać im moje CV , w końcu kto nie ryzykuje ten nie ma .Następnego dnia otrzymałam maila z odpowiedzią , w którym napisali mi , że dadzą mi odpowiedź w najbliższym tygodniu . Odkąd dowiedziałam się , że mam szansę pracować dla reprezentacji Polski w piłce siatkowej mężczyzn czas płynął mi strasznie wolno .Następnego dnia jak co dzień spotkałam się z moim chłopakiem .
-Cześć Maciek . –przywitałam się z nim i pocałowałam go .
-Hej . –odpowiedział i odwzajemnił pocałunek . – Co tam słychać ?-zapytał .
-Wszystko porządku . Nigdy nie zgadniesz gdzie być może będę pracować .
-No , nie wiem . Oświeć mnie . –powiedział przytulając się do mnie .
-W reprezentacji Polski w piłce siatkowej mężczyzn . –powiedziałam mu , a jego szczęka zderzyła się z chodnikiem .
-Chyba sobie żartujesz . –powiedział śmiejąc się .
-A czy wyglądam jakbym żartowała ? –spytałam z poważną miną .
-Wow . To super . Ale czy to już wiadome na 100 procent ?
-No , jeszcze nie . Ale wysłałam im moje CV e-mailem i dostałam od nich odpowiedź , że odezwą się w ciągu najbliższego tygodnia .
-Znając życie nic z tego nie wyjdzie . –powiedział obojętnie .
-Nie wierzysz we mnie ? –spytałam , a uśmiech z mojej twarzy momentalnie zniknął .
-Nie , kochanie oczywiście , że w ciebie wierzę , ale oni zawsze tak mówią ,a później zawsze jak tak samo .-powiedział mi chcąc się obronić .
-Ok , skończmy już ten temat .-powiedziałam mu na co on pocałował mnie w czoło . Pogadaliśmy ze sobą jeszcze trochę , a około 16.00 byłam już umówiona z moją przyjaciółką Kaśką .Z nią również spędziłam trochę .Powłóczyłyśmy się po centrum handlowym i takie tam babskie pogaduszki z nią też podzieliłam się jakże cudowną , lecz jeszcze nie potwierdzoną wiadomością . Ona w przeciwieństwie do Maćka we mnie wierzyła . Czasem nie wiem co się z nim dzieje jesteśmy ze sobą już ponad pół roku , a czasami wydaje m się , ze wcale go nie znam . Gdzieś o dwudziestej wróciłam do mieszkania .  Zjadłam lekką kolację , pooglądałam trochę telewizję , wzięłam prysznic i około 22.00 poszłam spać .
Czwartek  był prawie identyczny lecz pod jednym względem się różnił . . .
Około 18.00 kiedy byłam już w domu zaczął dzwonić mój telefon . Szybko pobiegłam do sypialni , gdyż tam go zostawiłam . Na wyświetlaczu widniał nie znany mojej książce telefonicznej ciąg cyfr . W głowie krążyła mi jedna myśl : oby to był Aleksander Bielecki .  Odebrałam :
-Dobry wieczór z tej strony Aleksander Bielecki ,  czy dodzwoniłem się do pani Joanny Chodakowskiej ?-usłyszałam znany mi głos po drugiej stronie słuchawki .
-Tak , przy telefonie . –odpowiedziałam podekscytowana .
-A , więc może od razu przejdźmy do konkretów . Proszę , aby pani jutro o godzinie 10.00 stawiła się w Katowickim Spodku , musimy obgadać kilka rzeczy .
-Czyli to znaczy , że mam tę pracę .?-gdy to mówiłam na mojej twarzy pojawił się uśmiech , a oczy to chyba  miałam wielkości pięciozłotówek .
-Owszem , a więc widzimy się jutro o 10.00 ?-zapytał pan Bielecki .
-Tak , oczywiście . Dozo baczenia .
-Dowidzenia . –powiedział i rozłączył się .
 A ja w tym momencie zaczęłam skakać i piszczeć jak małe dziecko , dziwne , że moi sąsiedzi z dołu jeszcze nie zareagowali . Już nie mogłam doczekać się jutrzejszego dnia , pomimo tego , że będę musiała wstać o szóstej i tak byłam szczęśliwa . Posprzątałam całe mieszkanie , a potem wzięłam prysznic , przebrałam się w piżamę i poszłam spać .
Wstałam jakieś pół godziny przed tym zanim zadzwonił mój budzik . Na wszelki wypadek , gdybym miała zostać dłużej w Katowicach spakowałam do torby kosmetyczkę z całą zawartością i trochę ubrań . O godzinie 6.30 gotowa na wydarzenia jakie przyniesie dzisiejszy dzień wyruszyłam w podróż , która miała zmienić całe moje życie .
Do Katowic dojechałam 15 minut przed czasem . Widocznie los mi sprzyjał , bo nie było żadnych korków . Wzięłam moją torebkę oraz na wszelki wypadek teczkę z moim CV . Pewnym krokiem z głową uniesioną do góry podążałam do Spodka . Przed wejściem czekał na mnie pan Aleksander . Przywitałam się z nim i razem weszliśmy do hali .
_______________________________________________________________
Witam serdecznie . A więc zaczynamy jest to mój drugi blog , na którym dzielę się z wami moimi wypocinami . Mam nadzieję , że spodobają Wam się perypetie naszej głównej bohaterki . A tymczasem zapraszam was również na mojego drugiego bloga : http://volleyball-my-lifee.blogspot.com